To był rok 2019, koniec lata i kolejny wieczór spędzony na odpisywaniu maili. Jeden z nich dotyczył eventu w Krakowie, w hotelu jednej z dużych sieci, gdzie miałbym zrobić relację z imprezy i zdjęcia na ściance, które miałbym drukować dla gości tego samego wieczoru. Trzeba było trochę pomyśleć jak to zorganizować i jakie bedą koszta takiej realizacji, zanim prześlę ofertę.
Drukowanie zdjęć na evencie
Z fotografowaniem nie mam oczywiście problemu, a drukowanie zdjęć nie jest mi obce. Tylko pojawiło się pytanie, jak zrobić to wszystko na miejscu?
O pomoc poprosiłem moją cudowną Agnieszkę, która miałaby zgrywać zdjęcia i zająć się ich drukowaniem. Podstawowe pytanie brzmiało, czym tego dokonamy, aby było szybko, sprawnie, w dobrej jakości, i żeby nie robić tam wielkiego fotolabu? Na szczęście mogłem zorganizować małą drukarkę Canon Selphy CP13000 i kupić mały zapas papieru, który powinien starczyć z zapasem na cały wieczór.
Wszystko było gotowe, więc przygotowałem ofertę, na która klient się zgodził, ustaliliśmy szczegóły i zabrałem nie za organizowanie sprzętu, papieru i noclegu, żeby nie wracać zmęczonym do Warszawy.
Kraków nad Wisłą
Kilka dni wcześniej dostałem jeszcze kontakt do osoby odpowiedzialnej za imprezę tego wieczoru. Ustaliśmy, że będziemy potrzebować odpowiedniego miejsca, zasilania i sposobu dostarczenia zdjęć uczestnikom. Przy okazji jeszcze raz sprawdziliśmy sprzęt czy wszystko możemy zgrać i wydrukować na laptopie Agnieszki i mogliśmy ruszać do Krakowa.
Ruszyliśmy około południa, żeby przed eventem zostawić nasze rzeczy w bardzo przytulnym hotelu tuż nad Wisłą i trochę się ogarnąć. Ja przy okazji miałem czas na drzemkę.
Wszystko gotowe, można ruszać
Zwarci i gotowi ruszyliśmy na miejsce pod wskazany adres hotelu w Krakowie. A na miejscu jak się okazało, nie działo się zbyt wiele. Jakbyśmy trochę za wcześnie ustalili początek naszej pracy.
Czasem się tak zdarza, że klienci proszą, aby być godzinę wcześniej, bo mogli się już wcześniej spotkać z wykonawcami którzy się spóźniali, albo nawet zapomniali się pojawić. No coż, czasem wrzucą mnie do tego samego wora, to przynajmniej na spokojnie się rozejrzę, przygotuję sprzęt i może coś poczytam, obejrzę, albo posłucham podcastu – bywa.
Co tu się stało?
Tylko nawet nie wiedzieliśmy gdzie się kierować i rozstawić sprzęt, więc zadzwoniłem do osoby kontaktowej i jakie było nasze zdziwienie, kiedy ja mówię, że jestem pod hotelem i nikogo nie ma, a Pani po drugiej stronie słuchawki dziwi się kiedy mówię „jestem już pod Hotelem… Kraków.” A Ona „jak to w Krakowie? […]”
Po chwili rozmowy i sprawdzaniu maili czy wszystko się zgadza, wyszło na to, że agencja organizująca tą imprezę ma dwie siedziby w Warszawie i Krakowie. A ja w zapytany o ofertę otrzymałem dokładny adres hotelu w Krakowie, który od razu po potwierdzeniu zlecenia wpisałem do kalendarza i zabrałem się za organizowanie wydruków. Byłem w szoku, bo z całym sprzętem byliśmy kilkaset od hotelu, który wszystko się odbywa i nie było szans, aby zdążyć na miejsce. No chyba, żeby zrobić zdjęcia wychodzących gości…
Jak do tego doszło?
Co się okazało. Mogłem mieć podejrzenia, ale nie ze względu na zapytanie z Krakowa, bo miałem już okazję fotografować eventy w innych miastach, ale przez to, że osoba kontaktowa była z Warszawy. Jak się okazało, to nawet w jednej z wiadomości była wzmianka o Warszawie, którą przegapiłem, bo zafiksowałem się na adresie z zapytania na samym początku tej przygody.
Niestety nic nie mogliśmy zrobić, ale na szczęście ustaliliśmy jakiś kompromis, bo jednak błąd leżał po środku, więc zamiast płakać nad rozlanym mlekiem, postaraliśmy się jeszcze znaleźć kogoś kto zdążyłby pojawić się na miejscu i zrobić chociaż zdjęcia z wydarzenia. Przy okazji agencja była na tyle miła, że ostatecznie rozliczyliśmy koszty dojazdu i materiałów, których już niestety nie mogłem zwrócić jako firma. Sprawa zakończyła się pozytywnie i jako przestroga, żeby 3 razy potwierdzać wszystkie szczegóły, jeśli mamy jakieś wątpliwości, aby nie było takich niespodzianek.
Przyznam, że pierwszy raz zdarzyła mi się taka sytuacja. Chociaż kiedyś zdarzyło mi się wpisać datę konferencji o miesiąc wcześniej. Data była dość odległa więc nie miałem żadnych wątpliwości, a potem okazało się, że przyjechałem sobie obejrzeć hotel miesiąc przed wydarzeniem. 🙂 Nic nie nie stało, ale tez się zdziwiłem.
Nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem
Jak już wcześniej wspomniałem, nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem. Klient tylko życzył nam miłego wieczoru w Krakowie, więc tak też postanowiliśmy uczynić i poszliśmy na nocny spacer po Krakowie.
Good Lood w Krakowie
W Krakowie trafiliśmy na Lodziarnię Good Lood 1, która serwuje 100% naturalne lody o niezwykłych smakach tj. SZYSZKA Z Karmelem czy RÓŻA Z MALINAMI I HERBATNIKAMI, gdzie zostawiliśmy swoją karteczkę i zjedliśmy pyszne lody. Znajdziecie?
Kolorowe schody z cytatami na Podgórze w Krakowie
Kolejnym miejscem, które chcieliśmy zobaczyć były kolorowe schody na Podgórzu, przez niektórych nazywane Tęczowymi Schodami. Miejsce jest dość ukryte i mało oczywiste, ponieważ znajduje się pomiędzy zwykłymi domami, gdzie bez latarki nic byśmy nie mogli przeczytać. Fajne miejsce jeśli nie lubicie zgiełku centrum, a chcecie zobaczyć coś ciekawego.
Neony miasta w Tytano
Ostatnią miejscówką, którą postanowiliśmy odwiedzić było Tytano na Dolnym Młynowie. Centrum nocnego życia, neonów i fajnych (hipsterskich) knajp. Kiedyś fabryka cygar i wyrobów tytoniowych, a dziś zagłębie nocnego życia.
Chętnie byśmy tam wpadli na dłużej przy kolejnej wizycie, a przy okazji bez samochodu. 😉
I na tym się skończył się nasz nocny spacer po Krakowie, bo jednak nie przewidzieliśmy zostawać w Krakowie dłużej i musieliśmy wracać po południu do Warszawy, gdzie czekały na nas kolejne wyzwania i zdjęcia do zrobienia.